Japoński tekst 日本語訳 |
![]() |
O tym, o czym poniżej,
rozmawiałem z sąsiadem, który choć sporo młodszy,pamięta
jak było kiedyś i podziela moje zdegustowanie.
Kiedyś w nocy na 6-tego grudnia dostawaliśmy
na Mikołaja, a
właściwie
jako dzieci od św. Mikołaja pod poduszkę (nie przypominam sobie
żadnych skarpet) prezenty z przewagą łakoci i z
obowiązkową pozłacaną rózgą, mającą
nam przypominać minione i przestrzegać przed przyszłymi
grzeszkami. Wśród słodyczy honorowe miejsce zajmował
zawsze piernikowy mikołaj z naklejonym papierowym wizerunkiem brodatego
świętego w pięknym biskupim stroju z tiarą i
pastorałem.
W te grudniowe wieczory po Krakowie jeździła
dorożka z Mikołajem, Diabłem i Aniołami. Mikołaj
miał strój jak św. Mikołaj, a nie krasnal w czerwonym
kubraku, nota bene tam, skąd do nas taki przybył, nazywany Santa
Clausem.
Anioły pomimo solidnego nieraz mroziku, ubrane
byly w zwiewne białe szatki ze skrzydłami jak się patrzy. Teraz
wiem, że były to złotowłose siostry bliźniaczki,
które nie tak dawno jeszcze widywałem "w cywilu" w Rynku
Głównym jako nobliwe starsze panie. Mimo upływu tylu lat,
zawsze wiedziałem, że to te Anioły mojego dzieciństwa.
Diabeł był cały czarny, jak należy temu gatunkowi,
miał czerwone rogi, długi ogon, którym wywijał
"ręcznie" strasząc dzieciarnię i baliśmy się
go panicznie. Ten strach malał zresztą z biegiem czasu. Jeszcze
dzisiaj słyszę dźwięk dzwonka, który zawsze
towarzyszył dorożce.
Ten obecny Mikołaj wcale mi się nie podoba,
zwłaszcza że całe gromady krasnalowych klonów przemierzają ulice
świata i Krakowa w okresie Bożego Narodzenia, przeinaczając i
spłycając (w Polsce, Krakowie) mikołajową tradycję.
![]() |
W Boże Narodzenie, na Gwiazdkę otrzymywaliśmy
prezenty pod choinkę "od Aniołka", ale kto to teraz
pamięta?
Teraz czyni to krasnal zwany św. Mikołajem.
A co z tym Mikołajem z 6-go grudnia, umarł? To był św.
Mikołaj rodzicielski, przynosił dość skromne prezenty z
rózgą i piernikowym wizerunkiem, kochał nas, a my jego.
Wówczas miał inną konkurencję niż krasnala. Był
to tajemniczy Dziadek Mróz, który wręczał upominki
grzecznym dzieciom na imprezach organizowanych przez zakłady pracy
rodziców, przedszkola, domy kultury itp. Pamiętam te imprezy z przełomu
lat 50-tych i 60-tych ubiegłego wieku. Prezenty od Dziadka Mroza też
były konkurencyjne, większe torby słodyczy, ale bez rózgi
i piernikowego mikołaja. Nie rozumiałem dlaczego ten dziadek nie jest
Mikołajem i dlaczego ma inny strój, a zamiast zakręconej laski
trzyma kij z czerwoną gwiazdą. Nie wiedziałem też, dlaczego
Dziadek Mróz przychodzi dopiero około Nowego Roku. Dzieci nie
roztrząsały tego, cieszyliśmy się z trzech okazji do otrzymywania
prezentów; Mikołaja,Gwiazdki i Dziadka Mroza. Po cichu tylko
byłem rozgoryczony swoimi imieninami wypadającymi 18 grudnia. Zawsze
bowiem jakoś komasowano je z Gwiazdką, co przenosiło się na
podwójne znaczenie jednego prezentu. Teraz współczuję
ś.p. Rodzicom, dla których grudzień w tamtych czasach z pewnością
był pasmem niemałych wyrzeczeń, ale też porą sporych
wspólnych z nami radości.